Coś się nie układa, cos się sypie.
Brak mi czegoś w sercu, w duszy… łez jest, co raz więcej.
Zadaję sobie pytanie; „Czego mi brak? Miłości? Szczęścia?”
Brak miłości, owszem, od jakiej osoby?
Do osoby mi znanej, tajemniczej, zamkniętej w sobie.
Chłopak o prześlicznych, zielonych oczkach…
Moje oczy są niebieskie, nawet można powiedzieć,
że błękitne jak niebo, ale po nich lecą łzy… czasami szczęścia, a czasami smutku…
Każda kłótnia z kimś bliskim,
to igiełka mała lub większa wbita w me serce. Jakie to serce jest?
Popękane z lekka, pokruszone.
Co zrobić?
Odejść gdzieś daleko, porzucając dom?
Może by było tak najlepiej?
Nie raniłoby się nikogo...
Oj nie...
Zraniłoby się rodziców…
Oni wypłakali by się za wszystkie czasy…
ale, po co maja tak cierpieć?
Czasem ze smutku i tęsknoty można umrzeć…
ale przecież ich się kocha, szanuje w jakiś tam sposób…
Okazując to lepiej i gorzej. Każdy z nas okazuje to inaczej.
Ale nadal pozostaje pytanie, co zrobić?
Nie powinno się uciekać od problemów…
To nie jest dobre rozwiązanie.
Najlepiej porozmawiać z kimś zaufanym, bliskim naszemu sercu.
Choć czasami nie jest łatwo to zrobić, wydusić to z siebie,
ale trzeba próbować nie poddawać się.
Trzeba pokazać innym, że da się radę, i wierzyć w to!
Wiem nie jest łatwo, ale trzeba się z tym uporać.
Ale, po co mamy to robić?
Dla siebie, dla rodziców. Po co?
Może po to, żeby poznać prawdziwy smak życia?
Cieszyć się z tego, że to właśnie ja zostałam wybrana, i żyję na tym świecie.
Tylko jak żyć dalej… bez zmartwień, bez kłopotów?
Pokazywać innym, że się ich szanuje, kocha, że nie są nam obojętni.
Cieszyć się z małych głupot, ale cieszyć i szczerze…
Do tej pory nie pojawił się jeszcze żaden komentarz. Ale Ty możesz to zmienić ;)
Dodaj komentarz